Ciasto piaskowe
-made in PRL-
Ciasto pochodzi z przepisów mojej mamy. Ma ten zestaw zalet, które każda zajęta gospodyni wysoko ceni: jest proste, szybkie i tanie. Czyli to, co tygryski lubią najbardziej. Jeszcze nie tak dawno, produkty nie wszystkie produkty były łatwo, co w ogóle dostępne. Była to gra wyobraźni - dodaj coś do czegoś i coś czym można zamienić na to, co się ma w domu. Wczoraj doświadczyłam tejże gry na własnej skórze. Wykonałam manewr zamienników - zmianie uległ smak zapachu do ciasta i zamiast masła dodałam olej. Ciasto okazało się jadalne, a co więcej całkiem dobre, mimo że na co dzień nie darze wielką miłością tego typu ciast. Zachwyt wzbudził u mnie kolor jaki powstał. Z pewnością przyciąga wzrok, a za wzrokiem idą ręce skierowane w stronę ciasta.
Składniki:
- 3 szklanki mąki
- 1/2 szklanki mleka
- 2 szklanki cukru
- 20 dkg masła (dodałam 20ml oleju)
- 4 jajka
- 1 proszek do pieczenia - małe opakowanie
- 1 duży zapach cytrynowy/migdałowy
- łyżeczka barwnika (opcjonalnie)
Przygotowanie:
- Masło ucieramy z cukrem. Dodajemy jajka i suche składniki i mieszamy.
- Pod koniec dolewamy mleko i zapach, oraz barwnik. Mieszamy do jednolitej masy.
- Wylewamy na blachę i pieczemy 60 minut w 200 stopniach (do suchego patyczka).
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz